MHL: MHK Spartak Moskwa – HK Ryga 2 (draw no bet/remis nie ma zakładu), kurs 3.30

Mój typ dnia, hokej na lodzie, Młodzieżowa Hokejowa Liga, Rosja

Nie lubię grać MHL przed poznaniem ostatecznych składów, ale ponieważ jest to dwumecz w systemie “day to day”, zakładam, że będą takie jak wczoraj. Czy wejdzie? Nie wiem, ale według mnie w tym wysokim kursie jest value.

Traderzy stawiają gospodarzy w roli zdecydowanego faworyta. Czy słusznie?

Strzały na bramkę 30:30

Już wczoraj mecz był bardzo wyrównany. Spartak wygrał 1:0, ale statystyka celnych strzałów na bramkę wyniosła 30:30. W ogólnej statystyce strzałów na bramkę (wliczając te niecelne) goście byli nawet lepsi w stosunku 57:49. Te liczby mówią wyraźnie – grały z sobą dwa równorzędne zespoły.

Zaglądamy zatem do wczorajszych rostersów. Najpierw przeanalizuję formacje ataku. Spartak miał dwóch zawodników z rocznika 2000 i tylko jednego z rocznika 2001. I nie są to jacyś Bóg wie jacy grajkowie. Ryga natomiast zagrała z trzema zawodnikami z rocznika 2000 i aż siedmioma z rocznika 2001. Zdecydowana większośćz tych zawodników będzie stanowiła trzon reprezentacji młodzieżowej Łotwy, o ile w ogóle pandemia pozwoli na rywalizację międzynarodową.

Brikmanis, Mateiko, Spilva i Tumanovs

Wśród tych hokeistów są całkiem solidni i mający za sobą doświadczenie w MHL: Sinegubovs, Skratins czy Ligis. Cała trójka solidnie punktowała w tej lidze już w ubiegłym sezonie.

Pod względem wieku podobnie sytuacja przedstawia się w formacjach obronnych. Spartak miał wczoraj tylko jednego obrońcę z rocznika 2001, natomiast większość z 2003. Ryga natomiast miała aż 5 defensorów urodzonych w 2001 roku. Mało tego: Brikmanis, Mateiko, Spilva i Tumanovs już w ubiegłym sezonie grali w kadrze Łotwy na MŚ U20.

Powyższe fakty sprawiają, że moim zdaniem to będzie równy mecz, a kursy nie są najlepiej ustawione. Oczywiście stara prawda mówi, że samo value nam meczu nie wygra. No ale trzeba próbować.

Pozdrawiam Was serdecznie i trzymajcie kciuki!

 

 

Artur Matyszczyk<span class="bp-verified-badge"></span>

W bukmacherce siedzę od 25 lat! Kocham hokej na lodzie i piłkę ręczną. Największe profity robię na młodzieżowych rozgrywkach hokejowych i niszowych ligach europejskich.

16 komentarzy

        1. Gdybyście widzieli ten mecz Wilanowa z Gliwicami, to kurs jaki tu pasował to było jakieś 1.35. To co wyprawiali pod bramką nie mieściło się w głowie ? Obie drużyny będą słabe w tym sezonie, oby bukmacherzy w kolejnym meczu przecenili jeszcze raz Gliwiczan, bo dostaną kilkoma bramkami z Lubawą.

  1. W wieczornym spotkaniu Falubaz – Unia mam pewną spiskową teorię 😂 Otóż od kilku tygodni zakładałem, że w tym meczu Unia może nam ‘oddać’ punkty. Czemu? Bo wyeliminuje Włókniarz i Stal. Kurs 2.8 w STS. Jeszcze przemyślę czy to zagram, bo popsuje to mój longterm, a nie lubię grać przeciwko sobie. Ale może jako kontra?

    Ps Po dzisiejszym dniu strzeli mi setka typów 🥳 Mam nadzieję, że będą zwycięskie.

    1. Kuba przekonałeś mnie tą teorią popatrzylem w tabelę i Gorzów już jest w Play offach. Ale będąc na miejscu Leszna wołał bym fslubaz niż kogoś z Wrocławia Lublina czy Częstochowy. Miales rację mecz sie jeszcze nie skończył ale nie zanosi się na powrót. Jak Gorzów z Wrocławiem. Dzięki za typ! Dzisiaj dzięki wam chłopaki spore plusy oby tak dalej!

        1. Tak mi sie wydaje zobacz od 11 wyścigu już nie przegrywali tylko remisy były a nawet 4 do 2 dla.leszna. falubaz musiał wygrać z bonusem i wygrał a Leszno puscilo mecz we Wrocławiu tak mi sie wydaje teraz puścili w zielonce. A i zobaczcie zawodników Pawlicki sie budzi Kołodziej sie budzi na ostatnie biegi jak dla mnie trochę to nie ladnie wygląda. Ale cóż nikt nikogo za rękę nie złapał a wynik poszedł w świat.

  2. Każdy ma jakiegoś bzika jak śpiewała artystka. Na stronie dominuje żużel i hokej, a mnie kręcą rowery 🙂
    Jesteśmy po pierwszej części tegorocznego Tour de France. Coś ie wydarzyło do tej pory na trasie Wielkiej Pętli? O tym kilka słów poniżej.
    107 odsłona wyścigu dookoła Francji rozpoczęła się w Nicei. Pierwszy etap rozpoczynał się i kończył na Promenadzie Anglików, ale żeby nie było tylko ciepło i sympatycznie jak na plaży Lazurowego Wybrzeża, kolarze zahaczyli o Alpy Prowansalskie, gdzie w deszczu musieli zmagać się nie tyle z podjazdami co ze zjazdami, które kręte i śliskie od płynącej wody tylko czekały na błędy kolarzy. Błędów było wiele,kraksa goniła kraksę, deszcz obmywał szlify i herosi dwóch kółek walczyli dalej. Zostawali i dochodzi do peletonu, jak Caleb Ewan (Lotto Soudal) czy Giacomo NIzzolo (NTT). Na finiszu doszło do sprintu, który niespodziewanie wygrał Norweg Alexander Kristoff (UAE) wyprzedzając na kresce mistrza świata Madsa Pedersena (Trek-Segafredo). Na pierwszym etapie niespodzianka, liderem Norweg, na którego kursy przed startem oscylowały w okolicach 40:1.
    Drugi etap znów wokół Nicei tym razem z Col de la Colmiane oraz z Col de Turini, gdzie trasa rokrocznie sprawdzana jest przez kierowców rajdowych podczas rajdu Monte Carlo. Oba podjazdy pierwszej kategorii okazały się zbyt trudne dla lidera, z peletonu odpadł Kristoff nie mając sił, aby obronić żółtą koszulkę. Na ostatnim podjeździe przed metą, Col des Quatre Chemins (5,4km 5,8%) zaatakował jeden z francuskich muszkieterów Julian Alaphillipe (Deceuninck), tnący powietrze i przeskakujący kolejne metry jak szpada Atosa, Portosa lub Aramisa, tak szybko, że wydaje się, że żaden z rywali nie wytrzyma tego zrywu. Tymczasem niespodziewanie doskakuje Szwajcar Marc Hirschi (Sunweb) oraz po krótkiej chwili Brytyjczyk Adam Yates (Mitchelton-Scott). Na ostatnim podjeździe mają 15 sekund przewagi. To wystarczy, jak na Poggio podczas Mediolan San Remo. Na finiszu najszybszy jest Francuz. Obrazek z mety gdzie Julian siedząc na krawężniku płacze pokazuje jak wiele znaczy wygrana etapu w największej imprezie kolarskiej świata.
    Na trzecim etapie widzieliśmy coś czego nie ogląda się na co dzień. Kiedy patrzyłem na wygraną Caleba Ewana aż wstałem z fotela i zacząłem bić brawo jednocześnie łapiąc się za głowę. Tak, wiem że trudno to sobie wyobrazić 😀 Koreański Australijczyk startował z wydawałoby się straconej pozycji. Jeszcze 120 metrów przed metą był 6. W tym momencie “Pocket Rocket” ruszył, znalazł miejsce między barierkami i Peterem Saganem oraz zamknął drogę do wygranej Nizzolo. 60 metrów przed metą dopadł Sama Bennetta i na ostatnich metrach wystawił mu koło. Wielki, wspaniały finisz, Ewan niczym australijski wąż wił się między przypominającymi drzewa rywalami, którzy wydawałoby się zamarli niczym słupy soli. Wygrał pokazując ogromny talent oraz mimo tego, że już na pierwszym etapie stracił dwa ważne ogniwa ze swojego pociągu Gilberta i Degenkolba.
    Etap 4 to przede wszystkim meta i ostatni podjazd do Orcieres-Merlette (7,1km 6,7% kat 1). Podjazd znany z wydarzeń sprzed prawie 50 lat, gdzie w roku 1971 Luis Ocana znokautował (choć to zbyt małe słowo) Eddy’ego Merckxa, uzyskując nad kolarzem wszechczasów prawie 9 minut przewagi. Tym razem takich przewag nie było. Wygrał były mistrz świata juniorów w skokach narciarskich w drużynie Słoweniec Primoż Roglic (Jumbo-Visma). Przyprowadził na metę kilkunastu faworytów wyścigu, żółtą koszulkę zachował Alaphilippe.
    Etap 5 na którym wszyscy czuliśmy się jakby wyścig dotarł już do Paryża, peleton jechał spokojnie jakby był to etap przyjaźni. Zwycięstwo kolejne dla Jumbo Visma przywiózł Holender Wout van Aert. Koszulkę lidera stracił Alaphilippe, przez błąd pobrania bidonu na ostatnich 20 kilometrach, za co został ukarany 20 karnymi sekundami. Żółty koszul przejął Adam Yates.
    Szósty etap padł łupem uciekinierów. Pierwszy na mecie zameldował się mistrz Kazachstanu Alexey Lutsenko (Astana) który na Mont Aigoual wjechał samotnie z prawie minutową przewagą nad Jesusem Herradą.
    Etap 7 to miał być przelot. Kolorowy, niczym koraliki bransoletek pięknych dziewczyn z krajów Oceanii, peleton miał spokojnie przejechać ze startu do mety aby spokojnie w sobotę wjechać w Pireneje, jak się okazało wiatr miał inne plany. Około 40 kilometrów przed metą piekielnie mocną zmianę dał Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers), dzięki temu peleton rozerwał się na kilka grupek. Z tyłu zostali Pogacar (UAE) Landa (Bahrain) Mollema i Porte (Trek). W pierwszej grupie tempo nadawali Ineos, Jumbo, Astana i Groupama-FDJ. Grupa która jako pierwsza dojechała do mety uzyskała ponad minutę przewagi, drugi skalp zgarnął van Aert, przez co Jumbo na swoim koncie zapisują już trzecie zwycięstwo etapowe.
    Etap 8. Wjeżdżamy w Pireneje. Krótki etap. 141 kilometrów, a na nich aż 3 górskie premie, na czele z Col de Peyresourde z którego szczytu do mety pozostawało 11 kilometrów zjazdu. Zanim kolarze wjeżdżali na wyżej wymieniony szczyt mieli do pokonania pierwszą na tym roku premię górską najwyższej kategorii Port de Bales, na tym podjeździe było już tylko dwóch uciekinierów Francuz Nathan Peters (AG2R) oraz Rosjanin Ilnur Zakarin (CCC). Jednak wszyscy znają problemy ze zjazdami Rosjanina, w związku z tym Francuz odskoczył robiąc pomarańczowego Tatara z zawodnika polskiej grupy. Wśród faworytów 40 sekund ze strat poniesionych dzień wcześniej odrobił Tadej Pogacar.
    Etap 9 to słoweński finisz który wygrał Pogacar a koszulkę lidera przejął Roglic. Jednak zanim do tego doszło bohaterem etapu chciał zostać Hirschi,który przez prawie 100 kilometrów uciekał samotnie, zdobywając po kolei górskie premie. Jednak został doścignięty przez najlepszych tego wyścigu, na mecie próbował jeszcze finiszować, ale dało to tylko trzecie miejsce.
    Po 9 etapach w dwóch minutach mieści się 12 zawodników i wśród nich należy szukać tych którzy staną na podium na Polach Elizejskich: Roglic, Bernal (Ineos), Martin (Cofidis), Bardet (AG2R), Quintana (Arkea), Uran (EF), Pogacar, Yates, Lopez (Astana), Landa (Bahrain), Porte, Mas (Movistar).
    Na pewno z walki o podium wyleczył się Pinot (Groupama), który jak co roku przegrał z kontuzją, coraz mniejsze szanse mają również Mollema, Dumoulin (Jumbo Visma), Carapaz (Ineos), Buchmann (Bora).
    Co będzie dalej? Niwiadomo 🙂 Wydaje się, że Jumbo na czele z Roglicem ma wyścig pod kontrolą, ale… Ineos jedzie spokojnie, jak na nich nad wyraz spokojnie – Bernal jeszcze zaatakuje i nie będzie to rwany atak, ale super mocne uderzenie. Martin jako najmocniejszy z Francuzów będzie/jest nieobliczalny. Quintana a kto wie na co go stać 🙂 No i Pogacar, swoje już stracił, poza tym nie ma nic do stracenia, jest najmłodszy z faworytów, jeszcze zdąży wygrać wielki Tour, w tym roku “tylko może”.
    Jutro dzień przerwy to ja popracuję dłużej, żeby jak najmniej przegapić z transmisji w tv 😀

Dodaj komentarz

Powiązane artykuły

Back to top button