Ruchy kursów to ważna podpowiedź (cz. 1) – pilnuj spadków!
Wahania wartości są dowodem na to, że z danym meczem „coś” się dzieje
W nieprzebranej ilości materiałów dostępnych w intrenecie istnieje kilka ciekawych narzędzi, które są bardzo pomocne w długofalowej walce o jak najlepszy yield i duży zysk. W tym artykule opowiem Wam w jaki sposób korzystam z od dawna znanych i popularnych stron: www.betexplorer.com oraz www.oddsportal.com.
Doświadczeni typerzy znają je doskonale. Osobiście nie wyobrażam sobie bez nich dnia. Są nieodzownym narzędziem w naszej branży. Obie pełne statystyk, porównań, tabel i… ruchów kursów. I właśnie ten ostatni aspekt mnie interesuje najbardziej.
Do statystyk i ich wykorzystania w obstawianiu mam bardzo kontrowersyjne podejście, które wielu osobom nie mieści się w głowie. O tym jednak napiszę przy innej okazji, w tekście specjalnie temu poświęconym. Teraz skoncentruję się na wspomnianych ruchach kursów.
Każdemu polecam rozpoczęcie dnia właśnie od przeanalizowania pod tym kątem oferty z dyscypliny i ligi, którą zamierza „zaatakować”. Dlaczego? Ruchy kursów są dowodem na to, że z danym meczem „coś” się dzieje. Duże spadki lub wzrosty są dla nas bardzo istotną informacją. Wahania oznaczają, że inni gracze już zainteresowali się zdarzeniem i rynek jest gorący. Wiemy więc, że spora część pieniędzy poszła w ruch. Jak ja z tego skorzystam? Oczywiście „odpalam” wszystkie dostępne kanały informacyjne dotyczące drużyn zaangażowanych w zaobserwowany i „podejrzany” mecz.
Jak to wygląda w praktyce? Najłatwiej będzie mi to przekazać na konkretnym przykładzie. Środa – to jeden z dni meczowych drugiej ligi czeskiej w hokeja na lodzie (trzeci poziom rozgrywek). Rozgrywki półzawodowe, a więc z dużą szansą, że trader wystawiający kursy ma mniejszą wiedzę od nas. Odpalam betexplorera. Sprawdzam ofertę. Szukam wahań kursów. Zainteresował mnie mecz Vrchlabi – Kolin. Gospodarze byli faworytem, ale od dwóch godzin kurs systematycznie spadał na gości. Jeszcze kilka lat temu pierwsze co bym zrobił, to odpalił strony internetowe obu klubów. Teraz lepiej w pierwszej kolejności zajrzeć na profile społecznościowe. Tak też zrobiłem. Prześledziłem wpisy i komentarze z kilku ostatnich dni. Okazało się, że w drużynie gospodarzy część zawodników to studenci, którzy akurat w tym dniu mieli zajęcia na uczelni i było pewne, że nie wystąpią. To był czytelny sygnał, że warto rozważyć rynki w kierunku gości.
Wyżej opisany mechanizm wykorzystuję dość często. Oczywiście mając do dyspozycji informacje z pierwszej ręki, w przeszłości bardzo często się zdarzało, że to właśnie moje typy rozpoczynały lawinę spadków. Temu jednak poświęcę zupełnie osobny artykuł.